sobota, 6 maja 2017

Lęki i koszmary

"A w duszy mej pogrzeby bez orkiestr się wloką,
W martwej ciszy - nadziei tylko słychać lęk,
Na łbie zaś schylonym, w triumfie, wysoko,
Czarny Sztandar zatyka groźny tyran - Lęk." - Charles Baudelaire Spleen II



Chyba nie ma takiej osoby na świecie, która chociaż raz w życiu nie odczuwałaby tego okropnego uczucia jakim jest lęk. Ja odczuwałem go często. Na szczęście, dzięki przychylnym ludziom i swojej ciężkiej pracy, uczucie lęku rzadko mi teraz towarzyszy. Można powiedzieć, że jest on pod moją iluzoryczną kontrolą.

Czym w ogóle jest lęk? Jest on reakcją na zagrożenie, którego źródło nie jest nam dokładnie znane. Boimy się, ale sami do końca nie wiemy czego. Chcielibyśmy przestać się bać, ale nie potrafimy nad tym zapanować. Lęk pojawia się u nas także wtedy, gdy człowiek nie może lub nie umie zagrożeniu stawić czoła. Jest rodzajem sygnału alarmowego, który jest stałym elementem naszego życia.  

Czego się boimy? Na to pytanie każdy z nas odpowie inaczej. Ja od małego boję się węży. Jest to lęk pierwotny zakorzeniony w mojej psychice. Prawdopodobnie nabyłem go w dzieciństwie. Wąż w wierze chrześcijańskiej symbolizuje szatana. Księża i katecheci uczą małe dzieci, że Bóg jest dobry i miłościwy, a szatan to jego zupełne przeciwieństwo. Symbolizuje on zło i wszystko co najgorsze. Od najmłodszego wieku pamiętam, że miałem bujną wyobraźnię. Musiałem sobie mocno zakodować w psychice, że wąż jest zły i mimo tego, że nigdy żaden wąż nie wyrządził mi krzywdy, to teraz się ich panicznie boję. Mogę je oglądać w TV, ale miejsca w ZOO poświęcone gadom omijam szerokim łukiem.



Miewacie czasem senne koszmary? Chciałbym żebyście ich nie mieli, ale to niestety niemożliwe. Każdy z nas od czasu do czasu ma jakiś straszny sen. Szczególnie w pamięć zapadły mi dwa moje koszmary. Pierwszy pojawiał się cyklicznie, gdy byłem małym chłopcem, a raz nawet powrócił w okresie młodzieńczym. Zawsze zaczynał i kończył się tak samo. Otwierałem drzwi do piwnicy i nagle naprzeciw mnie pojawiał się szatan, który energicznym ruchem zakładał mi na głowę klatkę dla ptaków w stylu retro. Po wszystkim budziłem się zawsze zlany potem. Drugi koszmar przyśnił mi się tylko raz, bodajże gdy uczęszczałem jeszcze do gimnazjum. Wraz z grupką nieznanych mi osób stałem na baczność w szeregu. Była piękna, wiosenna pogoda. Ptaki dawały swój koncert, a promienie słońca ogrzewały moją twarz. Naprzeciw mnie stał żołnierz. Wysoki, dobrze zbudowany i przystojny. Ubrany był w mundur oficera SS. W ręku dzierżył bagnet, który był tak wypolerowany, że aż odbijał promienie słońca. Oficer patrzył mi prosto w oczy. Po chwili milczenia odezwał się do mnie. Nie znając języka niemieckiego nie potrafiłem go zrozumieć. Milczałem. Nagle uśmiechnął się do mnie szeroko, by po chwili z impetem wbić mi bagnet w dolną część brzucha. Z coraz to szerszym uśmiechem na twarzy i nie przerywając nawet na chwilę kontaktu wzrokowego, silnym i pewnym ruchem pociągnął bagnet ku górze rozpruwając mi brzuch. Moje wnętrzności zaczęły ze mnie wypadać na betonowe podłoże. Wkoło było pełno krwi. Esesman po dłuższej chwili lawirowania bagnetem we wnętrzu mojego brzucha, postanowił go wyciągnąć. Od razu padłem na ziemię. On jakby to nic dla niego nie znaczyło wyciągnął z kieszeni chusteczkę i próbował wyczyścić swój bagnet z mojej krwi. Odwrócił się na pięcie i odmaszerował do swojej kwatery zostawiając mnie w kałuży własnej krwi.


Pamiętacie, jaki horror wystraszył Was po raz pierwszy tak, że nie mogliście potem zasnąć? Na myśl przychodzą mi dwa tytuły: "Wysłannik Piekieł" i "Wzgórza mają oczy". Oba filmy obejrzałem w zbyt wczesnym wieku. Miałem około 9 lat. Dobrze wiedziałem, gdzie rodzina chowa przede mną kasety VHS, na które ich zdaniem byłem za młody. Mieli rację, że nie powinienem ich oglądać, ale wiecie jak to jest: dziecko zawsze jest mądrzejsze.  Po seansie rzeczonych produkcji miałem problem z zaśnięciem przez parę dni mimo tego, że filmy oglądałem ze zmrużonymi ze strachu oczami, które dodatkowo zasłaniałem dłonią podczas krwawych momentów. Dostałem srogą lekcję od życia, która poskutkowała tym, że już więcej nie podkradałem ukrytych przede mną kaset video z horrorami. Podkradałem jedynie komedie erotyczne typu "Lody na patyku". Po nich miałem przyjemniejsze sny.



A jak wygląda sprawa ze strachem i lękiem w grach? Jest wiele gier, które powodują u nas szybsze bicie serca.  Moim pierwszym kontaktem z grą typu survival horror była gra "Resident Evil 2". Na początku bałem się w nią grać. Obserwowałem tylko jak koledzy grają. Potem pomagałem im w grze robiąc za lektora opisu przejścia z którejś gazety o tematyce konsolowej. Po jakimś czasie odważyłem się zagrać w RE2, aby w końcu kupić swój egzemplarz gry i przechodzić ją na czas i na coraz to lepsze rangi. Gra ma dreszczyk grozy. Walka z zombie i innymi potworami zapewnia nam dużo rozrywki. RE2 naszpikowany jest wieloma momentami, w których podskoczymy ze strachu.
Czy ktoś każe nam grać w tego typu gry? Pewnie, że nie. Gramy w nie, bo tego chcemy. Jest w człowieku taka chęć do przeżywania silnych emocji. Strach jest niewątpliwie jedną z nich. Lubimy się bać ponieważ chcemy spróbować oswoić swoje lęki lub po prostu potrzebujemy dawki adrenaliny. Ile ludzi, tyle powodów. Ja lubię się bać podczas grania, bo wtedy wiem, że żyję. Krew szybciej krąży w żyłach. Serce mocniej bije w klatce piersiowej. Wszystkie zmysły się wyostrzają. Gdy źródło lęku się skończy przeżywam swoiste katharsis. Czuję się oczyszczony. Mam poczucie zwycięstwa. Przetrwałem. Wygrałem ze strachem. On już przeminął, a ja nadal trwam...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz