piątek, 30 grudnia 2016

Do siego roku


Nowy rok zbliża się wielkimi krokami. Za parę godzin słychać będzie wystrzały korków szampana. Będziemy się bawić i weselić. Nowe się zaczyna, a stare kończy. Nie oglądajmy się za siebie. Patrzmy w przyszłość. W nowym 2017 roku życzę Wam konsekwentnego dążenia do realizacji postawionych sobie celów. 

czwartek, 29 grudnia 2016

Raj utracony


„Przenieś moją duszę utrapioną problemami dnia codziennego do tych lat utęsknionych, gdzie szary kolor nie oznaczał smutku, a wręcz przeciwnie - radość! Spraw bym znów miał 13 lat. Daj mi PSX-a z masą nieogranych przeze mnie tytułów i dużo wolnego czasu. O nic więcej nie śmiem Cię prosić.” – woła coraz głośniej jakaś cząstka mojej duszy!

Konsola PlayStation. Wśród graczy zwana szarakiem lub PSX-em

Późna wiosna, prawie lato 1999 roku. Mały, dość pulchny Tomek ulega presji kumpli z osiedla i pragnie stać się dumnym posiadaczem konsoli do gier marki Sony. Powoli naświetla on kochanej mamusi obiekt swoich marzeń. Wie, że konsola kosztuje mnóstwo pieniędzy, a gry jeszcze więcej, natomiast nie wie, ile trzeba pracować, aby móc sobie kupić na ówczesne czasy takie cudo techniki. W rodzinnym domu nigdy się nie przelewało, ale Tomek nie miał prawa do narzekań, gdyż rodzina rozpieszczała go jak mogła. Odbiło się to na jego wadze, co skutkowało oczywiście wieloma problemami w gronie rówieśników. Dzieci zawsze potrafiły być okrutne bez względu na czasy w jakich się żyje.

W końcu nadszedł ten upragniony dzień. Mama zabrała małego Tomka do najlepszego w mieście sklepu z elektroniką. Wtedy Tomek nie miał jeszcze pojęcia, że istnieją różne wersje PSX-a. Myślał, że wszystkie zestawy konsol są takie same i różnią się tylko rodzajem dodawanego do nich pada (zwykły pad lub dualshock). Był młody, trochę głupiutki i naiwny oraz bardzo niecierpliwy – wybrał wersję ze zwykłym padem i kablem RFU adapter, bo nie chciało mu się czekać na dostawę nowszej wersji konsoli. Sprzedawca namówił jeszcze kochaną mamusię na płytę z grą do konsoli. W ten oto sposób Tomek stał się posiadaczem konsoli PlayStation i gry Tomb Raider 2.

RFU Adapter - kabel antenowy

Szybkim krokiem nasz bohater pomknął wraz z mamą do swojego mieszkanka w bloku. Natychmiast rozpakował pudełko z konsolą, która wylądowała wprost na zakurzonej Amidze 500 z rozbudowaną pamięcią RAM. Amiga, którą Tomek dostał od chrzestnej z okazji Pierwszej Komunii Świętej w wieku 8 lat, służyła mu przez długi czas za centrum rozrywki. Skoczny Jacuś, Gold of America, Mortal Kombat, Pang, Vroom, Street Fighter, Olimpiada Seul 1988, Franko, Street Hassle – te gry lubił najbardziej. Amigę uważał za cud techniki aż do momentu, gdy pierwszy raz w telewizji, mającej w swoim logo słoneczko, zobaczył fragment gry w trzecim wymiarze puszczany w programie o grach prowadzonym wówczas przez późniejszego miłośnika klaskania rytmicznego - Piotra Rubika. Do tej pory wszystkie gry były płaskie, a tu taka nowość. Uroczy jamraj zbierający owoce wumpa (Crash Bandicoot) oczarował naszego bohatera tak mocno, że Amiga poszła w odstawkę. Nie chciał grać w gierki 2D. Trzeci wymiar to było to, co Tomusie lubią najbardziej.

PSX. Dwa pady. Dwie karty pamięci

Zanim Tomek dostał upragnione PlayStation kupił po raz pierwszy w życiu "PlayStation Magazine" wraz ze swoim pierwszym demem – Demo Disc 46. Tomek traktował przedmiotową płytę demo prawie jak świętość. Od razu po zakupie powędrowała ona z papierowej kopertki do przezroczystego pudełka na płyty CD w wersji slim. Była to jego pierwsza płyta na PSX-a, więc należy mu wybaczyć tę nadmierną ochronę. Płyta nr 46 zawierała wersję demonstracyjną gry Puma Street Soccer. Tomek oczarowany był tą produkcją. Nie było mu jednak nigdy dane zagrać w pełną wersję. Żałuje tego po dzień dzisiejszy. Demo Pumy oferowało możliwość konfrontacji z drugim graczem. Stąd też jego kumple wpadli na pomysł rozgrywania turniejów dla zabicia nudy w letnie poranki.

Górna pokrywa skrywa napęd konsoli

Płyty demo z oficjalnego magazynu PlayStation odegrały ważną rolę w życiu naszego gracza. Stanowiły one tanią alternatywę dla horrendalnie drogich pełnych wersji gier. Rodzice Tomka nie mogli pozwolić sobie na wydanie, ot tak, 200 zł na rozrywkę dla dziecka zwłaszcza, że w pewnym dość długim okresie ojciec nie pracował, a mama pomimo ciężkiej pracy kokosów do domu nie przynosiła. Tomek i tak nie miał najgorzej. Dostawał nową grę na gwiazdkę i urodziny. Jakie to było dla niego podekscytowanie, gdy zbliżał się okres świąteczny i mógł sobie wybrać grę w cenie do 100 złotych.

Kolekcja gier, które są w moim posiadaniu po dziś dzień

Tomek nie zawsze jednak dokonywał dobrych wyborów gier. Obok takich tytułów, jak: Gran Turismo 2, Final Fantasy VIII, Mortal Kombat Trilogy, Resident Evil 2,Tekken 3 czy Ridge Racer Type 4 na listę jego zakupów trafiły takie "wyśmienite" produkcje, jak chociażby Spawn The Eternal. Cóż, młodość ma swoje prawa. Człowiek uczy się na błędach. Tomek też nauczył się w końcu wydawać pieniądze na gry w sposób bardziej rozsądny. Pełnych wersji bohater naszej opowieści miał jak na lekarstwo, ale za to dem miał pod dostatkiem. Osiedle, na którym mieszkał było niewielkie, ale za to prawie każdy kolega miał konsolę i kilka lub kilkanaście płyt demonstracyjnych.

Cudowne gry. Zapewniły mi setki godzin dobrej zabawy

Jakie wersje demonstracyjne wspomina najlepiej nasz bohater? Na pewno Worms Armagedon. Demo miało dwie plansze i pozwalało rozegrać pojedynek z żywym graczem. Drużyny składały się z czterech robali i broni, której nie brakowało. Zanim zagrał w pełną wersję RE2 podniecało go demo mające licznik czasu ustawiony na 10 minut. Mimo krótkiej rozgrywki demo zapewniało sporo frajdy. Interesujące było także demo trzeciego Tekkena, ale ile razy można walczyć Eddy’m Gordo lub Ling Xiaoyu? Tylko te dwie postacie były udostępnione dla graczy. A ile to czasu Tomek spędził z demem Crash Team Racing. Tego nawet najwięksi mędrcy nie zdołaliby policzyć. Bloody Roar 2 i Unholy War ubóstwiał, ale znał tę produkcję tylko z dem.

Ulubiona gra RPG (Role-Playing Game)

Dokonując szybkiego rachunku sumienia nasz bohater tworzy w swojej głowie listę gier, w które nigdy nie było mu dane zagrać, a tak bardzo wtedy za dzieciaka chciał je mieć. Chciał choć jeden dzień móc grać w ich pełne wersje. Zrzucić kajdany jakie nakładały na owe produkcje wersje demonstracyjne. Nie zawsze można mieć wszystko w życiu, ale w marzeniach można mieć wszystko. Dlatego tak pięknie jest marzyć. Skrócona lista gier bohatera mojego bloga prezentuje się następująco:

Koudelka, Bloody Roar 2, Unholy War, Puma Street Soccer, Jade Coccon, Dino Crisis, Lego Racer, Global Domination, Croc 2, Anna Kournikova Smash Court Tennis, Micro Machines V3, Future Cop LAPD, Syphon Filter, GTA...

I wiele, wiele innych tytułów, których nasz bohater nie jest w stanie sobie obecnie przypomnieć.

PSX to nie tylko gry. PSX to przede wszystkim kumple, z którymi Tomek spędzał czas wspólnie grając. To osoby, z którymi wymieniał się grami. To znajomi, którzy w świecie gier wiele go nauczyli i z którymi w większości utrzymuje kontakt do dzisiaj. Największy wpływ na losy naszego bohatera wywarli (imiona i nazwiska utajnione): Krz… M…, Prz… N…, Rob… D., bracia P…, Tom…W…

Oryginalny stojak do gier

Krz... M… - to on w głównej mierze namówił Tomka do zakupu konsoli. To on na początek zarzucił go olbrzymią ilością płyt z oficjalnego magazynu PlayStation. To dzięki Krz… M… Tomek miał okazję zapoznać się z takimi grami, jak: Ridge Racer, Pandemonium, Crash 1 i 2. Z Krz… nasz bohater spędzał mnóstwo czasu na graniu. W okresie letnim przesiadywał u niego całymi dniami. Do dzisiaj Tomkowi łezka kręci się w oku na myśl o pojedynkach w Fifa World Cup 98 i Mortal Kombat Trilogy. Z każdym wspomnieniem gry traktującej o mundialu we Francji w głowie naszego bohatera aktywuje się myśl o wyjątkowym meczu piłki nożnej rozegranym z kumplem Krz… Wpadli oni na pomysł, aby zagrać mecz w czasie rzeczywistym, czyli po 45 min. jedna połowa. Spodziewali się wyniku rodem z parkietów NBA, ale czekała ich niespodzianka. Dzięki upodobaniu Tomka do gry defensywnej i wyprowadzania kontrataków na tablicy wyników w 28 minucie meczu pojawił się wynik 0:0. Po ok. 30 minutach gry wyłączyli mecz i już więcej nie mieli takich głupich pomysłów.

Memory Card (karty pamięci) służyły do zapisywania postępów w grze

Krz... wprowadził Tomka w nielegalny świat pirackich kopii gier. Nauczył go wgrywać  „piraty” na nieprzerobionej konsoli za pomocą zapałki i płyty demo. Tomek nigdy nie przerobił swojej konsoli, z czego jest dumny do dzisiaj, ale czasami zdarzało mu się metodą na DJ-a wgrywać pirackie wersje gier. Dzięki takiej zdobytej umiejętności było mu dane zagrać i ukończyć m. in. Crash Team Racing, Dino Crisis 2 i pierwszą płytę Metal Gear Solid, gdyż metodą na DJ-a nie potrafił wgrać drugiej płyty.

Bracia P… - mieli przerobioną konsolę, od groma gier i duży dom. W związku z tym często ich dom zamieniał się w osiedlowy salon gier. Nigdy nie odmawiali pożyczenia „pirata” i jako pierwsi, a jak się potem okazało jedyni, mieli urządzenie służące do wprowadzania kodów do gier GameShark.

Rob… D… - mentor Tomka w świecie gier. Posiadacz blisko 80 platynowych trofeów, których był bezwzględnym łowcą. Mistrz wszelkiego typu strzelanek. Tomek nauczył się od niego jak grać w niektóre gry. Na przykład do dzisiaj eksplorując zamknięte lokacje porusza się wzdłuż ścian i okrąża dane pomieszczenie, aby nic nie przegapić. Z niektórych porad nigdy nie skorzystał choćby z tej, aby w Gran Turismo pokonywać zakręty od zewnętrznej do wewnętrznej części toru. Tomek, grając nie zastosowawszy się do tej zasady, zawsze przypomina sobie słowa Rob…, co wywołuje u niego mały uśmiech na twarzy.

Instrukcja obsługi konsoli

Dzięki Rob… D… Tomek zagrał w najlepszą bijatykę jaka kiedykolwiek została stworzona przez ludzką rękę – Soul Blade! Rob… jako pierwszy posiadał swój egzemplarz Resident Evil 2. Gra miała francuską wersję językową, ale nie przeszkadzało to aż tak bardzo, bo na szczęście ścieżka dźwiękowa była angielska. Gry, które kojarzą się Tomkowi z Rob… to przede wszystkim trzecia część przygód Crasha (ma oryginalny egzemplarz po dziś dzień) i Kurushi – niby prosta gra logiczno – zręcznościowa , ale potrafiła wciągnąć na długie godziny. Do dziś grają razem i dobrze się przy tym bawią.

Prz… N… – w pewnym sensie fenomen. Nie miał nigdy konsoli, a w niektóre gry grał najlepiej ze wszystkich osób na osiedlu. Miłośnik zespołowych gier sportowych (FIFA i NBA przede wszystkim). Fan formuły 1. Niedościgniony demon prędkości i precyzji pokonywania zakrętów (ach ta Formuła 1 z '99 roku). Ubóstwiał postać Gona z trzeciego Tekkena. Tomek często odbywał z nim wielogodzinne pojedynki bez zmiany fighterów – Dr Boskonovitch vs Gon! Ileż to nasz bohater nauczył się od Prz… zagrywek w FIFIE i NBA, które stosuje do dziś. Nie jest w stanie policzyć tego nikt. Na samo wspomnienie o pojedynkach w Worms Armagedon twarz Tomka zalewa się łzami. Tyle cudownie spędzonych godzin na ciekawej rozgrywce z wymagającym przeciwnikiem – taka frajda już nie wróci i Tomek to wie, choć boi się to głośno powiedzieć.

To już 8 lat i miesiąc z paroma dniami kiedy Prz… N… nie ma na tym świecie. Nauczył on naszego bohatera jednej rzeczy – zawsze trzeba wygrywać, bo przegranych nikt nie pamięta, a wygrywać trzeba w wielkim stylu, bo kiepskie zwycięstwo niczym nie różni się od porażki. Świeć Panie nad jego duszą. Tomek nie martw się. Jeszcze kiedyś będzie wam dane zagrać razem ze sobą. To tylko kwestia czasu...

Ulubione gry Prz... N...

Tom... W… - kuzyn i zarazem sąsiad braci P… Ich stosunki nie zawsze układały się dobrze, ale tak bywa w życiu – raz lepiej raz gorzej, raz częściej raz rzadziej, raz bliżej raz dalej. Do dziś nasz bohater popija piwo w jego towarzystwie. Tomek spędzał w okresie letnim dużo czasu u Tom… na graniu. Pamięta do dziś rozgrywki w Drivera, CTR, RE 1 i 2. Siostra Tom... W… miała telewizor obsługujący system NTSC dzięki czemu rezydencja z pierwszego Residenta nabrała wreszcie koloru. Tomek dobrze pamięta kiedy jednego dnia umówił się z Tom…W… na granie w RE1 na godzinę 7.00 rano! Dlaczego tak wcześnie pewnie się spytacie? Powód jest prosty. Siostra Tom… pracowała od 7.00 do 15.00 – wolna chata, telewizor na maksa i kolorowa wersja RE dzięki jej cudownemu TV z NTSC. Oto powody tak wczesnego grania. Jednak do dziś Tomek nie może wybaczyć Tom... jednej rzeczy – porysowania płyty TR II. Nie ma 100 % pewności, że zrobił to on, ale dowody są mocne :-)

Płyta w napędzie konsoli

To już koniec nostalgicznej podróży w odległe czasy mojego dzieciństwa i koniec wspomnień o ukochanej konsoli. Mam nadzieję, że Was nie zanudziłem i nie zmarnowałem Waszego cennego czasu. Wszystkie zdjęcia wykonałem samodzielnie. Wszystko co na nich widzicie pochodzi z mojej kolekcji. Nie jest to kolekcja imponująca, bo przez lata kilka eksponatów zagubiło się lub uległo zniszczeniu. Robiąc zdjęcia bawiłem się fantastycznie. Wróciło wiele wspaniałych wspomnień z lat dziecięcych.



sobota, 24 grudnia 2016

Wesołych świąt

Ho ho ho, Merry christmas


Z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia pragnę życzyć wszystkim moim wiernym czytelnikom i tym mniej wiernym, a także przyszłym odbiorcom mojego bloga, spełnienia marzeń, szczęścia, zdrowia i radości z życia oraz dużo wolnego czasu. Mam nadzieję, że poświęcicie swój wolny czas na lekturę moich tekstów. Szczerze sobie i Wam tego życzę.


piątek, 23 grudnia 2016

Przez mękę do celu

Dziesięć lat temu, mniej więcej o tej samej porze dnia, zastanawiałem się czy mama kupiła wystarczającą ilość czekolady, batoników i cukierków na Gwiazdkę i czy aby dwa litry Pepsi starczą mi na jeden bożonarodzeniowy dzień, albowiem nie było dla mnie nic gorszego od myśli, że w święta może zabraknąć mi jedzenia. Oczyma wyobraźni widziałem już te tłuste, smażone karkówki, potężne miski bigosu i talerze pełne schabów w galarecie. Nie mogłem się doczekać aż w zaciszu swojego pokoju będę pochłaniał niezliczone ilości tłuszczu i cukru. A dzisiaj, jak to wygląda? Diametralnie inaczej...


Dziesięć lat, dekada, to szmat czasu. Wiele możliwości do zmian. Tylko trzeba chcieć się zmienić. Trzeba znaleźć w sobie siłę do zmiany. „Nie bój się zmiany na lepsze” - tytuł utworu hip - hopowej grupy WWO idealnie opisuje moją przeszłą egzystencję. Nie bój się żadnej zmiany. Zmiany sprawiają, że człowiek żyje, ewoluuje, rozwija się, a nie tkwi w miejscu bez celu. Zbyt długo tkwiłem w miejscu zwanym otyłością. Zdecydowanie zbyt długo. Dlaczego? Bo paradoksalnie tak było łatwiej. Zdecydowanie łatwiej. O wiele łatwiej było znosić upokorzenia i krzywe spojrzenia politowania niż podjąć trud zrzucenia wagi. Po pewnym czasie człowiek się przyzwyczaja do obelg i dowcipów związanych z wagą. Takie obelgi oczywiście bolą, ale do bólu można się przyzwyczaić. Do wszystkiego można się przyzwyczaić: do ciągłego bycia spoconym, do wiecznego uczucia wstydu i związaną z tym niską samooceną.

Czy warto być grubym? Nie. Czy warto być szczupłym? Tak. Gruby ma gorzej niż chudy. Szczupła osoba nie wzbudza zainteresowania, gdy posila się na mieście fast foodem. Gruby zawsze może liczyć na komentarz przychylnego nieznajomego o następującej treści: ”nie żryj gruby”. Widok chudej osoby biegającej po mieście nie wywoła żadnego komentarza przechodniów. Gruby zawsze może liczyć na tekst: ”szybciej gruby” lub „nie trzeba było tyle żreć, to nie musiałbyś teraz biegać”. Chudego sprzedawca biletów w kinie nie spyta czy nie potrzebuje dwóch miejsc siedzących. Gruby od czasu do czasu usłyszy to pytanie w połączeniu z głupkowatym uśmiechem kasjera.


Często osoby ze zbyt dużą liczbą kilogramów zakładają maskę i udają, że są ze sobą i ze swoją tuszą szczęśliwe. To oszustwo. Takie osoby oszukują wszystkich wokoło, ale przede wszystkim oszukują samych siebie. Sam siebie oszukiwałem przez większą część swojego życia. Nie jest fajnie być grubym. Jesz, bo jesteś smutny, ale smutny jesteś z tego powodu, że jesteś gruby, bo zbyt dużo jesz. Błędne koło, którego jeśli nie przerwiesz, wpędzi cię do grobu. Czy nie jest fajnie wejść na trzecie piętro po schodach bez zadyszki? Czy nie jest super spacerować po lesie nie pocąc się jak mysz w połogu? Albo, czy nie jest dobrze być zdrowym? Na wszystkie trzy pytania odpowiadam zdecydowanie TAK.

Czy łatwo jest zrzucić prawie 40 kg wagi? Nie jest łatwo. Jest pieruńsko ciężko! Ale czyż nie jest tak, że to, co ma jakąś wartość, wymaga poświęcenia i wysiłku, a to, co mamy podane na srebrnej tacy, nie przedstawia dla nas większej wartości? Wszystko ma swoją cenę. Musimy zdecydować ile jesteśmy w stanie zapłacić za poprawę naszego stanu rzeczy. Ile jesteśmy w stanie poświęcić, ile bólu znieść, aby żyć w taki sposób jaki chcemy, w taki o jakim marzymy. W sposób na jaki zasługujemy!

Denerwuje mnie kiedy szczupli ludzie śmieją się z osób z nadwagą, które ćwiczą. Szydzą z nich bez powodu. Te same osoby nie śmieją się z chorego, który poddaje się leczniczej kuracji, aby żyć w zdrowiu i dobrym nastroju. Dlaczego więc śmieją się z otyłych, którzy wylewają siódme poty na siłowni? Czy oni też nie poddają się odpowiedniej terapii, aby być zdrowymi i szczęśliwymi osobami? Biorą sprawy w swoje ręce i podejmują walkę. Należy im pomóc, a nie podcinać skrzydła już na starcie. Jeśli ktoś nie chce służyć pomocą, to chociaż niech nie przeszkadza!


Czy mężczyzna, który ważył kiedyś 130 kg może biegać półmaratony? Może. Jestem tego najlepszym przykładem. Wymaga to jednak treningów i silnej woli, ale opłaca się. Satysfakcja z pokonania dystansu 21 km 97 m jest olbrzymia. Pomimo bólu i zmęczeniu, które towarzyszą na trasie biegu, moment przekroczenia linii mety wynagradza wszelkie trudy. Gdy medal zawiśnie na szyi człowiek czuje się zwycięzcą. Pewnie zdarzy się ktoś kto powie, że to żadne zwycięstwo, to tylko zwykłe ukończenie biegu z kiepskim czasem 2 godz. 12 min. 32 s. Ma prawo do takiego zdania. Tak samo jak ja mam prawo zadać pytanie: "A Ty w jakim czasie przebiegasz ten dystans?". Wydaję mi się jednak, że bardziej na miejscu będzie pytanie: "Przebiegłeś kiedykolwiek półmaraton?". Zwycięzcą jest ten kto podejmuje walkę, a nie ten kto unika walki w obawie przed porażką.

Najcenniejsze medale z mojej kolekcji.

Rok 2016 był dla mnie łaskawy pod względem ukończonych zawodów biegowych. Trzy biegi na dystansie 10 km i dwa półmaratony. Nigdy nie zapomnę tego upalnego września na ulicach miasta i gminy Swarzędz. Na trasie było ciężko. Myśli w głowie radziły mi zejść z trasy, ale serce kazało biec i się nie poddawać. Pierwszy półmaraton zaliczony w rodzinnej Wielkopolsce. Miałem jednak apetyt na więcej. Grudzień. Mikołajki. Toruń. Drugi ukończony półmaraton. Na mecie duma i... zakwasy. Nie sposób nie zgodzić się z przysłowiem, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Na przyszły rok, który zbliża się wielkimi krokami, mam ambitne plany. Marzy mi się zdobycie Korony Polskich Półmaratonów w 2017 roku. Aby uzyskać taki medal należy ukończyć w przyszłym roku minimum 5 półmaratonów z 10 wskazanych przez organizatora. Mój wybór padł na zawody odbywające się w Gdańsku, Białymstoku, Grodzisku Wielkopolskim, Gnieźnie i Krakowie. Moja walka rozpocznie się 19 marca, a zakończy 15 października. Czy zwieńczona zostanie sukcesem, to czas pokaże. Jestem dobrej myśli. Trening i dieta, a będzie z Tomka atleta.

Bieg obwodnicą S5 w Gnieźnie - 20.11.16 r.

Uczucie przejścia z ciemnej na jasną stronę mocy, a raczej z grubej na chudą stronę jest niesamowite. Ludzie ci gratulują. Nie dowierzają czego byłeś w stanie dokonać. Nagle otwiera się przed tobą cały wachlarz nowych możliwości. Czujesz, że zaczynasz żyć. Warto jest zrzucić nadwagę choćby po to, aby zobaczyć reakcję szkolnych śmieszków, którzy nazywali cię grubasem, a dzisiaj ważą więcej od ciebie. Mają brzuchy większe od twojego, a kondycja, którą się kiedyś przechwalali przeminęła gdzieś z wiatrem i prędko nie powróci. Warto zrzucić zbędne kilogramy nie tylko dla własnej satysfakcji. Należy to zrobić dla zdrowia fizycznego i psychicznego. W moim przypadku znacznie obniżyło mi się ciśnienie tętnicze i utrzymuje się ono ciągle na prawidłowym poziomie. Zmiana garderoby na mniejszy rozmiar wpływa również pozytywnie na nasze samopoczucie. Każdy "grubasek" odczuwa dyskomfort, gdy bluzka w rozmiarze XXL okazuje się dla niego zbyt ciasna, aby dało się w niej chodzić normalnie bez krępowania ruchów. W momencie, gdy człowiek dostrzeże, że zaczął podążać właściwą ścieżką życia, odczuwa olbrzymią dumę ze swoich decyzji i podjętych działań. Na początku ścieżka życia była wyboista i kręta. Miała wiele pagórków i wzniesień, ale teraz jest już prosta, gładka i płaska jak powierzchnia kuchennego stołu.