poniedziałek, 20 lutego 2017

"Kosmiczny Mecz" - film mojego dzieciństwa

Pamiętam, jak byłem małym chłopcem i po raz pierwszy w życiu było mi dane obejrzeć to rozrywkowe arcydzieło. Namówiłem mamę, aby zabrała mnie do naszego małego i w tamtych czasach dość obskurnego kina na "Kosmiczny mecz". Dobrze, że kino "Baszta" zmieniło się dziś nie do poznania i seanse w nim to przyjemność. Było to jedno z bardziej emocjonujących przeżyć w moim życiu. Z wyłupiastymi oczami wpatrywałem się w ekran kinowy i starałem się nie przegapić żadnej sekundy. Film odbił swoje piętno na mojej całej przyszłej egzystencji. Do tej pory widziałem go już blisko 50 razy. Gdy leci w TV rzadko opuszczę okazję do kolejnego spotkania z bohaterami tej wyśmienitej produkcji. Zapraszam do lektury mojej recenzji.

Trudno wyobrazić sobie lepsze połączenie dwóch motywów filmowych, na których opiera się "Kosmiczny mecz": zwariowane przygody Looney Tunes i jedna z najbardziej widowiskowych gier zespołowych na świecie - koszykówka. Jest to wymarzona kompilacja dla młodego pasjonata koszykówki, który wolny czas spędza przed telewizorem śledząc przygody Królika Bugsa i jego zakręconych przyjaciół. Jest to jeden z cudownych i niezapomnianych filmów mojego życia, do którego pomimo przybywających w metryce lat, chce się wracać nieustannie. Kino familijne w najlepszym wydaniu. Do dziś "Kosmiczny mecz" na poczciwej kasecie VHS darzę wielkim sentymentem i nawet upływ czasu nie zmienił mojego stosunku do tego filmu. Parę lat temu dokupiłem dwupłytowe wydanie na DVD. Płyta to jednak nie to samo co VHS. Kaseta ma duszę...


Fabuła wygląda następująco. Do krainy Looney Tunes przybywa grupa kosmitów w celu porwania Animków i zrobienia z nich atrakcji kosmicznego lunaparku zarządzanego przez ich niezbyt miłego szefa. W celu pokojowego załatwienia sporu Królik Bugs proponuje rozegranie meczu koszykówki, którego stawką będzie los całego świata Animków, bowiem gdy przegrają stracą wolność, czyli to, co cenią najbardziej i staną się niewolnikami. Bugs nieprzypadkowo zaproponował grę w kosza (Elmer chciał grać w kręgle), gdyż kosmici byli niewielkiego wzrostu. Kot Sylwester określa ich mianem "skubane konusy". Animki nie przewidziały, że kosmici będą oszukiwać. Kradną oni talenty największych gwiazd NBA (według mnie w tych czasach byli lepsi gracze, ale to sprawa drugorzędna) - Patricka Ewinga, Charlesa Barkleya, Muggsy Boguesa, Larry’ego Johnsona i Shawna Bradleya. 

Gdy Looney Tunes zdają sobie sprawę, że nie mają szans z kosmitami dysponującymi talentami zawodników NBA postanawiają zwrócić się o pomoc do Michaela Jordana. Jednak jest jeden mały problem: Mike zakończył już karierę koszykarską i gra w baseball (złożył obietnicę ojcu, że spróbuje swoich sił w baseballu. Po śmierci ojca realizuje obietnicę. Jest to autentyczne zdarzenie z życia MJ'a). Po wielu wysiłkach Looney Tunes udaje się namówić Jordana do gry w ich zespole. W końcu po długich treningach czas na mecz. Z początku Animkom nie idzie zbyt dobrze jednak pod wpływem motywacji MJ'a grają coraz lepiej. Jak to zawsze bywa w filmach familijnych mamy "happy end": Looney Tunes pozostają wolni, gracze odzyskują swoje talenty, a Jordan wraca do gry w NBA.


W filmie zagrało mnóstwo znanych i lubianych koszykarzy oraz aktorów. Oprócz wymienionych wyżej zawodników gra także Larry Bird - ikona NBA i chyba najlepszy gracz Boston Celtics - Derek Harper, a także A.C. Green, Vlade Divac, Alonzo Mourning. Obecność aktorów takich, jak: Bill Murray, Danny DeVito, Wayne Knight nie wymaga komentarza. 

Motyw muzyczny, który słyszymy, gdy młody Mike gra przed domem w kosza (R. Kelly "I Believe I Can Fly") idealnie pasuje do filmu. Jordan jako dziecko wierzył, że w przyszłości będzie latał i dokonał tego. Skakał tak wysoko i tak długo potrafił wisieć w powietrzu, aż doczekał się nadania ksywki "Air".


Film łączy w sobie grę aktorów i animację komputerową. Po dziś dzień jestem zachwycony aktorstwem Michaela Jordana. Przecież nie lada wyzwaniem była gra w kosza na pustej przestrzeni i bez kosza. Dopiero później ruchy MJ'a były zgrane z animacją komputerową. 

Ponadto "Kosmiczny mecz" ma walory edukacyjne dla młodego widza. Pokazuje, że jeśli się w coś wierzy, to ma się szansę, żeby to osiągnąć w przyszłości. Mając marzenia nadajemy swojemu życiu sens, mamy cel, który staramy się zrealizować. Jeśli się wierzy, to może w końcu dotknie się nieba. "Kosmiczny mecz" to obowiązkowa pozycja filmowa dla młodego człowieka. 

Jeśli kochasz koszykówkę i Animki, to jest właśnie film dla Ciebie.

Według zapowiedzi medialnych w tym roku możemy liczyć na kontynuację "Kosmicznego Meczu". Michaela Jordana zastąpić ma inna gwiazda ligi NBA - LeBron James. Ciekawi mnie bardzo jak poradzi sobie w roli aktora? Czy film okaże się hitem na miarę pierwszej części? Czy również oczaruje mnie, jak i innych kinomaniaków? Czas pokaże. Musimy być cierpliwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz